 |
 |
Rozmowa z Jerzym Frenkielem, kandydatem na prezesa Górnika
» Pana kandydatura wzbudziła w Zabrzu szereg wątpliwości. Wiele osób, jak choćby legenda Górnika Stanisław Oślizło, czy prezes Zbigniew Koźmiński, ma o panu bardzo złe zdanie.
Jerzy Frankiel: Przykro mi, że Staszek tak źle o mnie mówi. Nie chcę tego komentować. Nie jestem konfliktowy, potrafię rozmawiać z ludźmi, nigdy nie miałem problemów w klubach. Dlatego dziwi mnie to szukanie haków na moją osobę. To żenujące.
» Ale gdy ponad cztery lata temu Górnik był w równie złej sytuacji jak teraz, pan z dyrektora przeistoczył się w prezesa z wyższą pensją. A potem zaskarżył klub w sądzie o niewypłacenie poborów.
- W lipcu 2001 roku Górnik miał zostać sprzedany. Stanisław Płoskoń i Jacek Lesiak zrezygnowali z prezesowania, więc Rada Nadzorcza powołała na prezesa mecenasa Jacka Jasiewicza, a mnie na wiceprezesa. Ten stan miał trwać miesiąc, góra dwa, ale się przeciągał, bo umowę z nowym właścicielem zawarto dopiero w styczniu. 31 stycznia dostałem trzymiesięczne wypowiedzenie, ale z funkcji dyrektora. O tym, że nie jestem już wiceprezesem dowiedziałem się 12 stycznia, ale tylko ustnie. Gdyby żył prezes Polindu Andrzej Daszek pewnie byśmy się dogadali. Postępowanie w tej sprawie wciąż trwa, ale myślę, że zakończy się honorowo.
» Co uważa pan za honorowe rozwiązanie?
- Polubowne zakończenie sprawy, ugodę, ale na drodze sądowej. Nie pozwolę sobie, by mi łatkę przypinano, że kogoś okradłem, czy zrobiłem jakiś przekręt. Nie chodzi o pieniądze, ale o zasadę.
» Koźmiński twierdzi, że rozłożył pan trzy kluby, w których poprzednio pracował.
- Życzyłbym mu takich opinii o sobie, jakie ja miałem, gdy odchodziłem ze Szczakowianki, Radomiaka, czy Podbeskidzia. Niech pan zadzwoni do Radomia. Ci, którzy twierdzą co innego, to mali ludzie. Ale tu nie chodzi o Frenkiela, tylko o Górnika, czy ktoś może uratować ten klub, czy ma na niego jakiś pomysł.
» To jaki jest pana pomysł?
- Sam Frenkiel nie uratuje Górnika. Ale jest grupa wsparcia, która obdarza mnie zaufaniem. Razem jesteśmy w stanie doprowadzić do tego, by przez miesiąc, dwa, pół roku ten klub normalnie funkcjonował zanim nie znajdzie nowego właściciela.
» Rozumiem, że grupa wsparcia gwarantuje pieniądze?
- To się okaże. Zaznaczę jeszcze, że nie choruję na „prezesa”, natomiast spółka handlowa musi mieć statutowe organy. Formalnie ktoś musi pełnić określone funkcje.
» Od czego zamierza pan zacząć?
- Na razie, do 5 stycznia, nie mogę zrobić nic. Muszę czekać na formalną nominację Zgromadzenia Wspólników. Teraz mogę się tylko przyglądać. Nawet nie wiem ile Górnik ma długów, nie mam wglądu w kontrakty zawodników. Potrzebny jest audyt. Tymczasem obecny prezes jest na urlopie, a piłkarze zbierają się dopiero 16 stycznia. Nie wiadomo z kim i gdzie trenować. Przez dwa tygodnie nic się nie będzie działo, a każdy dzień zwłoki to czas stracony. Ludzie odpowiedzialni za klub zamiast zjednoczyć wysiłki wolą wojny podjazdowe. Są święta, ale ja nie wiem, czy ta szynka będzie smakowała.
Rozmawiał: Tomasz Mucha / Dziennik Zachodni
źródło: Dziennik Zachodni
Redakcja www.Gornik.Zabrze.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, które są niezależnymi opiniami czytelników serwisu. Jednocześnie redakcja zastrzega sobie prawo do kasowania komentarzy zawierających wulgaryzmy, treści rasistowskie, reklamy, itp.
|