Sztuka kompromisu

Kiedy kilkanaście dni temu Górnik siadł do stołu rozmów z Gwarkiem Zabrze, wydawało się, że to początek ponownej współpracy obu klubów. Jej symbolem miało być roczne wypożyczenie na Roosevelta utalentowanego napastnika, Dawida Jarki. W ostatnich latach najbardziej utalentowani gracze Gwarka trafili do różnych klubów, tylko nie za miedzę. Jarka faktycznie zaczął trenować z Górnikiem, pojawił się na prezentacji klubu, jednak co najwyżej mógł grać w rezerwach w B-klasie. I Jarka w najniższej klasie rozgrywkowej się pojawia. Co więcej: w niedzielę strzelił pięć goli drużynie z Bujakowa, trafiając cztery razy z rzędu w ciągu kwadransa. Co prawda gol mógł zaliczyć dwa razy więcej, ale... w żaden sposób jego snajperskiego talentu nie może zweryfikować trener Marek Motyka. - Na pewno chłopak pojechałby z nami do Warszawy na mecz z Legią. Mamy kilka kontuzjo i chciałbym zabrać Kruczka oraz Jarkę. Jeżeli ktoś strzela pięć goli, to chcę dać mu sygnał, że Górnik to dostrzega - twierdzi Motyka.
Jarka początkowo czekał na certyfikat z greckiej Larissy, dokąd był wypożyczony w poprzednim sezonie. Dokumenty ostatecznie dotarły, wystarczyła formalna ugoda między Górnikiem i Gwarkiem. Tej jednak do wczoraj nie było. - Nie można chłopaka drugi raz wypożyczyć, więc Gwarek miał przygotować umowę transferu definitywnego - twierdzi działacz Górnika, Andrzej Cieślik.
Ale nie przygotował. Niecierpliwi się sam piłkarz, czemu trudno się dziwić, bowiem - nie będąc formalnie piłkarzem Górnika - nie może trafić na listę płac. Do tej pory nie pobrał z Roosevelta żadnych pieniędzy: - Długo to trwa, rozmawiałem o mojej sytuacji z działaczami Gwarka i mam nadzieję, że skończy się to dobrze. Chcę grać w Górniku, ale teraz już nie wszystko zależy ode mnie - mówi piłkarz.
Sprawa miała wyjaśnić się wczoraj, podczas posiedzenia rady nadzorczej Górnika, w której skład wchodzi m.in. Jan Kowalski, od wielu lat związany z Gwarkiem. Przyszłość Jarki wyjaśniona jednak nie została, choć jest nadzieja, że nastąpi to dziś. Być może problem tkwi w tym, że nadal nie jest - mimo dobrych chęci z obu stron - przygotowana i podpisana kompleksowa umowa o współpracy klubów, regulująca przepływ piłkarzy ze szkółki na Roosevelta. A gwarek ma w pamięci przeszłość i ponadmilionowy długo, sięgający jeszcze prezesury Stanisława Płoskonia w Górniku. Propozycja umowy ze strony Górnika zakłada, że z ewentualnych transferów wychowanków Gwarka do innych klubów w przyszłości kwoty trafiałyby na konto szkółki w ramach spłaty długu. Taki pomysł wysunął już wcześniej Marek Motyka. Teraz trzeba tylko siąść przy stole, wykazać się kompromisem i podpisać umowę. Czy jest to realne, pokaże przykład Dawida Jarki.
źródło: Sport